Przejdź do Treści

O zdrowiu psychicznym i docenianiu

Depresja, lęk, samotność… trudne tematy, które coraz częściej pukają do drzwi biur i zespołów. Jak sobie z nimi radzić? I dlaczego jedno szczere „doceniam Cię” może mieć moc większą niż niejeden benefit?

Ten odcinek to zapis rozmowy liderów o zdrowiu psychicznym, docenianiu i neuroróżnorodności. Usłyszysz definicje, historie, dane i praktyczne wskazówki.

Jeśli jesteś liderką lub liderem – tego nie możesz przegapić.

📌 Poruszone tematy:

  • Depresja ≠ smutek. Jak rozpoznać różnicę?
  • Lęk w pracy – kiedy to już nie stres, a zaburzenie.
  • Scrollowanie a depresja – co mówią badania?
  • Docenianie na co dzień – małe gesty, wielki wpływ.
  • Samotność w biurze – ukryty kryzys wellbeingowy.

Gościnie odcinka:

Żaneta Nawrot – Z testingiem związana jako testerka, liderka zespołów, test/quality managerka, trenerka TMAP, głównie w branży Automotive. W pracy ważne są dla niej procesy jakościowe i relacje z ludźmi. Ostatnie lata zaangażowana w budowanie kultury doceniania wśród ludzi. Jest fanką F1, sportów wodnych i szydełkowania smoków ;)

Barbara Górnikiewicz – Na co dzień pracuje w dziale Testingu, gdzie pełni rolę Talent Managerki oraz People Managerki, wspierając rozwój roli People Managera i budując kulturę doceniania w dziale. Jako liderka Community People Managerów, które liczy ponad 350 osób, dba o wymianę wiedzy, wzajemne wsparcie i rozwój kompetencji liderskich. Organizuje warsztaty oraz szkolenia z zakresu kompetencji miękkich, pomagając zespołom skuteczniej współpracować i rozwijać się zawodowo. Prywatnie uwielbia poranne bieganie, fotografię natury, gotowanie oraz wspólne chwile z rodziną i przyjaciółmi.

Prowadząca podcast: Katarzyna Smuda, Wellbeing Lead w Capgemini Polska.

Podcast Capgemini Polska

Produkcja: Rafał Chojnowski, Aye-Aye Media

Dowiedz się więcej o nas: https://www.capgemini.com/pl-pl/kariera/dlaczego-capgemini

Jeśli masz jakieś pytania z obszaru wellbeingu napisz do nas na adres: wellbeing.pl@capgemini.com

Katarzyna Smuda
Ten odcinek będzie trochę inny niż zwykle, bo zamiast klasycznego formatu rozmowy czy narracji, oddajemy Wam zmontowany zapis teamsowego webinarium na żywo, które odbyło się w ramach społeczności People Managers Community z udziałem liderów zarówno z tej grupy, jak i z IM Community. To spotkanie poświęcone było tematowi zdrowia psychicznego w pracy. To zagadnienie coraz mocniej wybrzmiewa w organizacjach i w codziennych rozmowach menadżerów. Webinar miał formę prezentacji i rozmowy z przestrzenią na pytania i osobiste refleksje. Było autentycznie, miejscami zabawnie, ale przede wszystkim bardzo praktycznie. Jeśli jesteś liderką lub liderem, który chce działać uważniej, mądrzej i z większym zrozumieniem swojego zespołu, to ten materiał to jest Twoje must listen. Zapraszam do słuchania.
Intro
Słuchasz Let’s Talk about Wellbeing – podcastu Capgemini Polska, w którym odkrywamy jak dbać o siebie w świecie ciągłych zmian i niepokojów. Podcast prowadzi Katarzyna Smuda.
Katarzyna Smuda
Zanim wpadniemy w tę rozmowę, kilka rzeczy organizacyjnych. Jak ten odcinek będzie wyglądał? Na początku chciałabym przyjrzeć się definicjom z obszaru zdrowia psychicznego, byśmy wszyscy lepiej zrozumieli język, którego będziemy używać. Później zastanowimy się razem z moimi gościniami, jaką rolę odgrywa codzienne świadome docenianie i dlaczego może mieć ono większy wpływ, niż nam się wydaje. A na koniec odpowiedzi na pytania uczestników.
Kilka definicji, tak żebyśmy wiedzieli, co jest czym. Kiedy używamy jakiegoś słowa, to co mamy na myśli? Zacznijmy więc od wysokiego C, czyli od depresji. Żeby pokazać trochę skalę tego zjawiska. Jeszcze przed pandemią szacowano, że w Unii Europejskiej około jedna na sześć osób doświadczała problemów psychicznych. Ale najnowsze dane z 2023 roku są jeszcze bardziej alarmujące. Blisko połowa Europejczyków, a dokładnie czterdzieści sześć procent, przyznało, że w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy miało objawy depresji lub lęku. I to nie są nasze przypuszczenia czy jakieś luźne szacunki. To twarde dane z raportu Rady Unii Europejskiej na temat zdrowia psychicznego. Wskazują one jasno, że mówimy o realnym wyzwaniu społecznym i cywilizacyjnym, a nie o czymś, co dotyczy jakiejś firmy, jakiejś branży czy tylko jakiejś grupy.
Przede wszystkim chciałabym, żeby to wybrzmiało, że depresja to nie jest zwykły smutek. Smutek jest naturalną emocją, która pojawia się w odpowiedzi na jakieś trudne wydarzenia i zwykle mija samoistnie. Depresja trwa dłużej, jest głębsza i nie zawsze ma konkretną przyczynę.
Depresja to też nie jest zły dzień. Każdy może mieć gorszy nastrój, każdy może być zmęczony lub rozdrażniony nawet przez kilka dni. Ale depresja to jest stan, który utrudnia codzienne funkcjonowanie i przede wszystkim nie poprawia się po odpoczynku czy jakiejś rozmowie wentylującej. No i depresja to też nie jest lenistwo czy brak motywacji. Depresja wpływa na układ nerwowy, na poziom energii i na zdolność do podejmowania działań. Osoby w depresji często chcą działać, ale nie są w stanie. Zgodnie z definicją WHO depresja to powszechne zaburzenie psychiczne, które charakteryzuje się utrzymującym się obniżonym nastrojem lub utratą zainteresowania i przyjemności z codziennych aktywności. Objawy muszą utrzymywać się przez większość dnia, niemal codziennie, przez co najmniej dwa tygodnie. Depresja to choroba, która wymaga zrozumienia, która wymaga wsparcia i przede wszystkim leczenia. Może dotknąć każdego z nas, niezależnie od wieku, od płci czy od sytuacji życiowej. Osoba z depresją może na przykład nie mieć siły ani ochoty na rzeczy, które kiedyś sprawiały radość. Nawet na spotkania z bliskimi czy jakieś ulubione zajęcia. Osoba z depresją może czuć się smutna, pusta, bezwartościowa i mieć tak przez większość dnia, niemal codziennie.
Od takiej strony fizycznej to mogą być problemy ze snem, problemy z apetytem, też problemy z koncentracją. Osoba z depresją może unikać ludzi, unikać pracy, unikać obowiązków, ale nie dlatego, że jest leniwa albo jej się nie chce, bo to wszystko jest zbyt trudne do zrobienia, do uniesienia, do udźwignięcia.
Pamiętajmy. Powtórzę to jeszcze raz. To nie jest lenistwo. To nie jest jakieś wycofanie, unikanie. To jest realna choroba psychiczna, która wymaga leczenia. Bo w depresji mózg przestaje działać tak, jak powinien, a nasze neuroprzekaźniki, czyli takie tacy posłańcy, tacy kurierzy między komórkami nerwowymi, zaczynają się mylić. Normalnie neuroprzekaźniki, czyli ci kurierzy, pomagają nam czuć radość, motywację, spokój. Ale w depresji ich praca jest zaburzona. No i na przykład jednym z takich neuroprzekaźników jest serotonina. Ona pomaga regulować nastrój, sen i apetyt. Kiedy jej brakuje, człowiek może czuć się smutny, rozdrażniony, mieć problemy ze snem i jedzeniem.Drugi z neuroprzekaźników, ostatnio bardzo popularnym, to dopamina. Ona odpowiada za motywację, za odczuwanie przyjemności. Kiedy jej poziom spada, nawet ulubione rzeczy przestają cieszyć. Gdyby to wyjaśnić siedmiolatkowi, to trochę tak, jakby w naszej głowie zgasło światło w pokoju, w którym wcześniej było jasno i przytulnie. To nie chodzi o to, że to jest jakaś zła wola człowieka. Czyli jeszcze raz powtórzę lenistwo, bo to bardzo często pada. Tylko chodzi o to, że system sterowania emocjami się zawiesił i potrzebuje wsparcia, żeby znów działać prawidłowo.
Tak jak powiedziałam wcześniej, depresja może nie mieć jednej konkretnej przyczyny. Mamy różne perspektywy. Mamy perspektywę biologiczną, czyli predyspozycje genetyczne, albo właśnie nieprawidłowości w funkcjonowaniu tych naszych kurierów neuroprzekaźników. Skąd te nieprawidłowości? Tutaj skupię się na jednym elemencie, ale podkreślam, że to jest jeden z wielu, że to nie jest jedyny powód, ale jeden z wielu, ale bardzo mocno rezonujący ze mną, czyli ze scrollowania social mediów. Ponieważ istnieją konkretne badania naukowe, które pokazują, że ciągłe scrollowanie mediów społecznościowych może zwiększać ryzyko depresji. W 2025 roku zespół naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco przeanalizował, jak korzystanie z social mediów wpływa na młodszych nastolatków w wieku od dziewięciu do trzynastu lat. I wyniki są jednoznaczne. Im częściej dzieci korzystały z aplikacji społecznościowych, tym większe było ryzyko nasilenia objawów depresji. Aż o trzydzieści pięć procent. Co ważne, badacze podkreślają, że działa to w jedną stronę. To właśnie korzystanie z social mediów powodowało wzrost objawów depresyjnych, a nie odwrotnie. To pokazuje, jak ogromny wpływ na nasz mózg i samopoczucie mają współczesne technologie.
Social media stymulują układ nagrody w mózgu, wywołując wyrzuty dopaminy tego neuroprzekaźnika odpowiedzialnego za przyjemność. Ostatnio w ogóle bardzo dużo się mówi o przedopaminizowanym społeczeństwie. To były te kwestie biologiczne, czynniki biologiczne, ale są jeszcze czynniki psychologiczne. No bo to mogą być różne doświadczenia traumatyczne, to może być przemoc, której doświadczyliśmy nawet przed laty, a dopiero teraz pojawiają się objawy. To może być efekt utraty bliskiej osoby, jakiejś ciężkiej choroby, ale także efekt przewlekłego stresu. No a współczesne tempo życia, niepewność ekonomiczna, niepewność geopolityczna, chociażby fakt, że za naszą wschodnią granicą jest wojna, ale także stały dostęp do informacji o wszystkim, o tych fajnych rzeczach, ale też o globalnych kryzysach, takich jak właśnie wojny nie tylko w Ukrainie, ale także w innych miejscach na świecie. Różne katastrofy, wypadki, przemoc — to wszystko może prowadzić do przeciążenia emocjonalnego. Mózg człowieka nie jest przystosowany do przetwarzania tak dużej ilości bodźców, a już nie mówiąc o negatywnych bodźcach w tak krótkim czasie. Więc jeżeli chcesz w tym momencie zrobić coś dla siebie, to zacznij od pierwszej rzeczy. Przestań czytać newsy bez przerwy. Przestań być non stop podłączonym do newsów, do informacji na social mediach, do wiadomości, do serwisów dwadzieścia cztery godziny na dobę. To Ci na pewno nie służy.
I są też czynniki środowiskowe, chociażby izolacja społeczna. Badania przeprowadzone po pandemii COVID-19 wskazują, że samotność staje się jednym z dominujących zjawisk społecznych. O ile wcześniej samotność była kojarzona z osobami starszymi, obecnie najbardziej osamotnioną grupą są osoby w wieku 18-25 lat i szacuje się, że aż dwadzieścia pięć procent młodych dorosłych w Polsce doświadcza długotrwałego poczucia osamotnienia, a to ma bezpośredni wpływ na ich zdrowie psychiczne i zdolność do funkcjonowania w środowisku zawodowym i społecznym. Kilka słów o stanach lękowych, które są grupą zaburzeń psychicznych, których głównym objawem jest nadmierny, uporczywy lęk lub strach, często nieadekwatny do rzeczywistego zagrożenia. Ja omówię tutaj trzy typy stanów lękowych, czyli uogólnione zaburzenie lękowe, zespół lęku panicznego, którego elementem są ataki paniki i fobie, konkretnie fobię społeczną. Uogólnione zaburzenie lękowe, czyli GAD albo GAD General Anxiety Disorder to stan, w którym mózg działa jak taki nadmiernie czujny alarm. Ostrzega przed zagrożeniem nawet wtedy, kiedy nic złego się nie dzieje. To jest trochę tak, jakbyśmy mieli w głowie radio, które cały czas nadaje wiadomości o tym, co może pójść źle i tego radia nie da się wyłączyć. Według Światowej Organizacji Zdrowia szacuje się, że dotykają one około 4,5% globalnej populacji. To oznacza, że w samym tylko 2021 roku zmagających się ze stanami lękowymi osób było około trzysta pięćdziesiąt dziewięć milionów. To nie jest jednostkowy przypadek czy jakaś moda diagnostyczna, że teraz każdy coś ma.Ale problem zdrowia publicznego o skali globalnej, który bezpośrednio przekłada się również na codzienne funkcjonowanie w pracy i w życiu społecznym.
Jak to wygląda w codziennym życiu? Osoba ze stanami lękowymi może być osobą, która ciągle się martwi o zdrowie, o pracę, o finanse, o relacje, o obowiązki domowe. To może być osoba, która nie potrafi przestać myśleć o tym, co może się nie udać i tak naprawdę cały czas gdzieś jest nastawiona na porażkę. Chociaż tu trzeba powiedzieć, że wszystko jest w porządku. To może być osoba, która czuje z tego powodu ciągłego lęku bardzo duże napięcie w ciele, częste bóle głowy, bóle mięśni, trudności ze snem, zmęczenie, kołatanie serca. No i może być to też powiązane z trudnościami, z koncentracją, byciem takim bardzo drażliwym, ale też łatwym męczeniem się wszystkim. No i skąd się to bierze? Stany lękowe mogą mieć wiele różnych przyczyn. Znowu biologiczne, na przykład zaburzenia w pracy neuroprzekaźników. To mogą być przyczyny psychologiczne, na przykład perfekcjonizm, nadmierna potrzeba kontroli, niska samoocena, no ale też z powodów środowiskowych, czyli stres, traumy, trudne dzieciństwo. No i co zrobić? Jeżeli osoba w naszym otoczeniu zmaga się ze stanami lękowymi, to przede wszystkim nie oceniać, nie bagatelizować. Na pewno nie mówić: “o weź się w garść”, tylko powiedzieć, że widzę, że to jest dla ciebie trudne. Jestem, jeżeli chcesz pogadać. Drugi typ to zespół lęku panicznego. To takie zaburzenie, w którym mózg w pewnym momencie uruchamia alarm, tak jakby groziło nam wielkie niebezpieczeństwo, mimo tego, że nic złego się dookoła nie dzieje. Ten alarm to właśnie atak paniki. Nagły, bardzo silny napływ lęku, który pojawia się bez ostrzeżenia, często w zwykłych sytuacjach, na przykład w sklepie, w autobusie czy gdzieś w domu lub w pracy w biurze.
Jak wygląda atak paniki? Można podczas ataku poczuć kołatanie serca, duszność, zawroty głowy, drżenie rąk. Ja podczas swoich ataków paniki się hiperwentylowałam, czyli bardzo intensywnie oddychałam tak, jakbym nie była w stanie złapać powietrza. Ale to też może być takie poczucie, że zaraz umrę. Zaraz stracę kontrolę nad swoim życiem. I mocne poczucie odrealnienia. Tak jakbyśmy byli poza swoim ciałem. Jakby świat był nierzeczywisty. To zwykle trwa kilka, kilkanaście minut, ale zostawia po sobie kolejny lęk przed kolejnym atakiem, który wpływa na nasze codzienne życie. No i między takimi atakami osoba z zespołem lęku panicznego może bać się, że ten atak się powtórzy, w związku z czym będzie chciała unikać miejsc albo sytuacji, w których taki atak wystąpił. I jeżeli na przykład taki atak paniki mieliśmy w pracy, w biurze ze względu na jakąś sytuację, albo po prostu ze względu na to, że ten atak wystąpił, to możemy mieć bardzo duży problem z powrotem do tego miejsca, jakim właśnie jest biuro. Znowu: jak wspierać osobę z lękiem panicznym? Na pewno nie mówić: “aa, to tylko stres. Weź się w garść, zaraz ci przejdzie”. Lepiej powiedz: “jestem tu. Wspieram cię. Jeżeli potrzebujesz pomocy, mów”.
Trzeci element to fobia społeczna, bo to też często występujące zaburzenie lękowe, z którym też często się w swojej pracy spotykam. A to zaburzenie sprawia, że zwykłe sytuacje społeczne wywołują bardzo silny stres i strach. I żeby była jasność, to nie jest kwestia nieśmiałości. To nie jest kwestia jakiejś tremy przed wystąpieniami, tylko to jest paraliżujący lęk przed oceną, przed krytyką, przed zawstydzeniem. No i to bardzo utrudnia codzienne funkcjonowanie. Bo dla osoby z fobią społeczną przyjście do pracy może oznaczać lęk przed rozmową z zespołem. Nawet zwykłe “cześć, co słychać” może wywołać bardzo silny dyskomfort, a nawet atak paniki. To może być obawa przed spotkaniami z kimkolwiek fizycznie, przed prezentacją, przed rozmową telefoniczną. To może być chęć unikania wspólnych lunchów, integracji, pracy zespołowej ze względu na bardzo utrudnioną ekspozycję społeczną. Znowu objawy fizyczne to kołatanie serca, pocenie się, drżenie rąk, czerwienienie się, nawet mdłości. I osoba z fobią społeczną też jest w ciągłym takim napięciu i zamartwianiu się, że właśnie coś pójdzie nie tak, że wszyscy na mnie patrzą, wszyscy mnie oceniają, zaraz się wygłupię. Jak coś powiem, to na pewno będę obiektem żartów. Bo to, co się dzieje w głowie osoby z fobią społeczną, to taka ciągła, takie ciągłe poczucie bycia na egzaminie. A każdy współpracownik, współpracowniczka to surowy nauczyciel. Osoba z fobią społeczną ciągle analizuje swoje zachowanie, bo boi się, że zostanie źle oceniona, wyśmiana, odrzucona. No a to, jak się można domyśleć, prowadzi do unikania kontaktów, do izolacji i często do rezygnacji z pracy lub kariery w ogóle. No i znowu nie mówmy: “a nie przesadzaj, musisz się otworzyć, to tylko trema. Też tak mam”. Lepiej powiedz: “jeśli coś cię stresuje, możemy to omówić na spokojnie”. Albo: “ustalmy sposób pracy, który będzie dla ciebie komfortowy”.Po depresji i stanach lękowych chciałabym poruszyć bardzo, bardzo trudny temat, czyli myśli rezygnacyjne i samobójcze. Myśli rezygnacyjne to są myśli o tym, żeby się poddać. Na przykład już nie mam siły. Nie dam rady. Chciałabym po prostu zniknąć. To nie zawsze oznacza, że ktoś chce odebrać sobie życie, ale pokazuje to, że dana osoba jest bardzo przeciążona emocjonalnie i potrzebuje pomocy.
Myśli samobójcze to myśli o zakończeniu życia. Dzielą się na bierne: byłoby lepiej, gdyby mnie nie było i aktywne: myśl o tym, jak to zrobić. I to jest także sygnał alarmowy, że osoba cierpi tak bardzo, że nie widzi innego wyjścia. I pamiętajmy, że to nie jest szukanie uwagi. To wołanie o pomoc.
Ponownie według danych Światowej Organizacji Zdrowia szacuje się, że w 2021 roku około siedemset dwadzieścia siedem tysięcy osób odebrało sobie życie. To sprawia, że samobójstwo jest trzecią najczęstszą przyczyną śmierci w grupie młodych ludzi w wieku od piętnastu do dwudziestu dziewięciu lat i drugą wśród kobiet, trzecią wśród mężczyzn. Ponad połowa tych tragedii, bo pięćdziesiąt sześć procent, ma miejsce jeszcze przed pięćdziesiątym rokiem życia, a aż siedemdziesiąt trzy procent dotyczy krajów o niskim lub średnim dochodzie. To pokazuje, że mówimy o jednym z największych wyzwań zdrowia publicznego na świecie, które nie zna granic i dotyka ludzi niezależnie od miejsca zamieszkania, statusu czy zawodu. Co możesz zrobić, jeśli ktoś w Twoim otoczeniu tak mówi? Nie oceniaj, nie bagatelizuj. Na pewno nie mów: “weź się w garść”. Lepiej powiedz: “widzę, że jest ci bardzo trudno. Chcesz ze mną porozmawiać? Nie jesteś sam. Nie jesteś sama. Pomoc istnieje. Jeżeli chcesz, możemy jej razem poszukać”.
Zawsze możemy zaproponować wsparcie i pomoc w znalezieniu psychologa, psychiatry czy wyszukaniu numeru do telefonu zaufania. Możemy zawsze zaproponować wspólne pójście na wizytę. Wiadomo, że nie pójdziemy wtedy na wizytę z tą osobą do– na samą wizytę, ale pójście do miejsca odbywania się tej wizyty i nie zostawiaj osoby samej, jeśli sytuacja jest poważna. Jeśli ktoś mówi, że ma plan, jest bliski działania. Dzwoń po pomoc. Zawsze możesz zadzwonić na pogotowie, na policję pod numerem sto dwanaście lub jeżeli masz taką możliwość, to skontaktować się z bliskimi tej osoby. Nie musisz być psychologiem, żeby komuś pomóc. Najważniejsze to być obecnym, słuchać i nie oceniać. Czasem wystarczy takie jedno zdanie: “Jesteś dla mnie ważny, jesteś dla mnie ważna. Zasługujesz na pomoc”. I to już może komuś uratować życie. W dalszej części chciałabym powiedzieć o bardzo istotnym elemencie, czyli neuroatypowościach, a w skrócie tutaj, bo mamy mało przestrzeni o spektrum autyzmu i ADHD, bo to w sumie chyba najbardziej w tej chwili popularne atypowości. ADHD to skrót od zespołu nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi. Za moich szkolnych czasów to były te wszystkie niegrzeczne dzieci, które hałasowały, nie potrafiły usiedzieć na miejscu. One szły po diagnozę. Ale ADHD to jest po prostu inny sposób działania mózgu. Taki, który sprawia, że osoba może mieć problem z utrzymaniem uwagi na jednym zadaniu, nawet jeśli jest ważne lub interesujące. I to nie znaczy, że ktoś się nie stara. Po prostu mózg przeskakuje między myślami tak, jakby co chwilę ktoś zmieniał kanał w telewizji. Taki przykład: ktoś zaczyna pisać maila, ale po chwili zauważa powiadomienie na Teamsie, więc odpisuje, ale potem przypomina sobie o czymś innym w kalendarzu. Potem kolejna wiadomość na Teamsie. No, a ten mail z samego początku jest niedokończony. Osoby z ADHD są bardzo wrażliwe na bodźce, na dźwięki, na ruch, światło, rozmowy w tle, bo to jest trochę tak, jakby nasz mózg, mówię nasz, bo sama mam diagnozę, miał otwarte wszystkie okna naraz i każdy dźwięk, każdy obraz wchodzi do środka. I w związku z tym, kiedy na przykład w biurze pracuję sobie w ciszy i ktoś przechodzi albo komuś zadzwoni telefon, albo ktoś kaszlnie, [pstryka palcami] moja koncentracja od razu znika, pomimo tego, że naprawdę bardzo chcę się skupić. Osoby z ADHD są impulsywne, więc mogą zadziałać, zanim pomyślą, powiedzieć coś bez zastanowienia, przerywać i podejmować decyzje zbyt szybko. Przerywać w takim znaczeniu, że kiedy mam coś do dodania albo chcę coś skomentować, ale ktoś inny się wypowiada. Czuję się jak takie małe dziecko, które aż tupie nogami w miejscu, bo tak bardzo czegoś chce. I to jestem ja, która tak bardzo chce coś szybko dopowiedzieć. Bardzo bolesne doświadczenie. No i to nie wynika ze złych intencji, z tego, że lubię komuś przerywać. Po prostu mój mózg działa szybciej niż mój filtr kontroli. No i osoby z ADHD to są często te osoby, które widzimy jako te pełne energii, te, którym trudno usiedzieć w miejscu, bo nie wszyscy tak mają, ale niektóre osoby z ADHD mają taki wewnętrzny motorek, który się nie wyłącza. Potrzebujemy ruchu, zmiany pozycji. Kręcimy się podczas rozmowy, stukamy palcami, wiercimy się. Po prostu nasz układ nerwowy cały czas potrzebuje jakiejś stymulacji. I jak się to może objawiać w pracy? Na przykład na spotkaniu pracownik może ciągle wstawać, chodzić, rysować na kartce. Nie dlatego, że się nudzi albo lekceważy rozmówcę. Po prostu ruch pomaga.Myśleć. Ja, żeby słuchać czegoś aktywnie, muszę mieć zajęte ręce. Muszę właśnie rysować albo robić na drutach, robić różne rzeczy rękami. Jakby moje ręce– zajęcie moich rąk sprawia, że mogę spokojnie skupić się na tym, co do mnie mówi rozmówca.
I kiedy rozmawiam z innymi osobami z ADHD, to mamy wspólne przeświadczenie, że mamy w głowie jednocześnie otwarte z osiemdziesiąt pięć takich zakładek jak w przeglądarce, a na około trzech z nich gra muzyka. Trudno wybrać jedną z tych zakładek, na której trzeba się skupić i trudno wybrać tą jedną muzykę, której warto słuchać. Oprócz ADHD chcę jeszcze tutaj powiedzieć kilka słów o spektrum autyzmu. To jest różnorodność sposobu, w jaki ludzie odbierają świat i wchodzą w relacje z innymi. Ponownie: to nie jest choroba, chociaż wciąż wielu tak uważa. Tylko po prostu inny sposób działania mózgu. Równie wartościowy, choć czasem wymaga wsparcia. Osoby w spektrum mogą inaczej odbierać bodźce: dźwięki, światło, zapachy i na przykład mogą być nadwrażliwe na dźwięk drukarki, światło jarzeniówki, zapach czyichś perfum może być po prostu przytłaczające. Tak jakby wszystko było zbyt głośne, zbyt jasne, zbyt intensywne. Ale mogą być też niedowrażliwe i na przykład mogą nie zauważać bólu, zimna, głodu albo potrzebować silniejszych bodźców, żeby coś poczuć. No i na przykład pracownik spektrum może nosić słuchawki wygłuszające, bo dźwięki biura są dla niego zbyt męczące. Ale to też może być unikanie dotyku, bo uścisk dłoni może być fizycznie nieprzyjemny. Osoby w spektrum mogą też mieć trudności z odczytywaniem emocji innych ludzi, bo na przykład nie rozpoznają, że ktoś jest zdenerwowany, nie zauważają mimiki czy tonu głosu, ale też z wyrażaniem własnych emocji, bo mogą mówić bardzo dosłownie, bez żadnego emocjonalnego opakowania. Na przykład pracownik może nie powiedzieć: “o przepraszam, nie zdążyłem tam z tym mailem czy z tą wiadomością”, tylko po prostu “nie zrobiłem tego”. I to może być odebrane jako chłód albo brak zaangażowania, a tam nie ma złych intencji. Osoby w spektrum też potrzebują rutyny i przewidywalności, dlatego, że wszystkie zmiany są dla tych osób bardziej stresujące. Mózg potrzebuje więcej czasu, żeby się do nich dostosować, a rutyna daje pewnego rodzaju poczucie bezpieczeństwa. Jest taką mapą, która pomaga poruszać się po świecie. I zwróćmy uwagę, że jeżeli dostosujemy swoje działania pod te elementy, czyli właśnie taka zwiększona uważność na potrzeby drugiej osoby w kontekście tych bodźców, czy na przykład pomoc w dekonstruowaniu pewnych komunikatów, żeby były łatwiejsze do zrozumienia. Albo niezakładanie, że ktoś ma złe emocje, ponieważ powiedział to w taki czy inny sposób lub właśnie wdrażanie pewnej przewidywalności. To oczywiście pomaga osobom w spektrum, ale mam takie pytanie, czy przypadkiem nie będzie pomagało nam wszystkim, że te dostosowania, o których mówimy teraz w kontekście osób neuroatypowych, nie sprawią, że wszystkim będzie lepiej?
 
[Capgemini Audiotag]
 
Katarzyna Smuda
Akceptacja różnic tworzy bezpieczne środowisko, w którym pracownik może rozwinąć swój potencjał.
I w kontekście tego wszystkiego, o czym mówiłam do tej pory, przejdźmy teraz do tematu, który moim zdaniem nadal jest zbyt rzadko poruszany, chociaż ma ogromne, ogromne, ogromne znaczenie dla zdrowia psychicznego. Docenianie. Niby prosta rzecz, ale jednak wciąż bywa niedoceniana zarówno w praktyce, jak i w rozmowach o dobrostanie wellbeingu. Dlatego do tej rozmowy zaprosiłam dwie osoby, z którymi już nie raz ten temat zgłębiałyśmy. One są moimi królowymi Recognition, czyli Żaneta Nawrot i Barbara Górnikiewicz. Żaneta, powiedz mi, zanim przejdziemy dalej, chciałabym, żebyśmy wszyscy zaczęli z tego samego miejsca. My już rozmawiałyśmy o docenianiu w pracy, nawet nagrałyśmy o tym odcinek podcastu, do którego przesłuchania gorąco zachęcam. Więc ja już mam pewne przemyślenia, ale chciałabym, żebyś podzieliła się swoim doświadczeniem. Powiedz mi, kiedy tak naprawdę ostatni raz Ty poczułaś się doceniona w pracy jako liderka, jako people managerka? Taki moment, który został z Tobą na dłużej.
Żaneta Nawrot
Wiesz co, ja mam to szczęście, że pracuję też z ludźmi, którzy o tym docenianiu słyszą od wielu lat. I też pracujemy, pracujemy nad tym intensywnie, więc ja w tym tygodniu byłam doceniona. No dzisiaj chyba jeszcze nie. Chociaż. Chociaż jakbym się dobrze zastanowiła, to może jednak. Ale tak naprawdę tak intensywnie, że wróciłam do domu i powiedziałam kurczę, ale to było super, że jakby ktoś o tym pomyślał. To było w tym tygodniu. To było po tym, po rozmowie z osobą, która powiedziała mi, że chciałaby, żebym coś zrobiła. Chciałabym, żebym przejęła pewne obowiązki, bo mi ufa, bo wie, że ja to zrobię dobrze, bo już nie raz zrobiłam to dobrze i ta osoba chciałaby, żebym właśnie ja to zrobiła. I to było danie mi zaufania przy kolejnej inicjatywie, którą gdzieś tam mam przeprowadzić. I dla mnie to było docenienie. Ktoś zauważył to, co robiłam do tej pory, nie ktoś jakby, ktoś jakby mi to powiedział. Może nie wprost, bo to też nie o to chodzi, żeby zawsze było wprost, nie. Ale ja się poczułam bardzo zauważona i widoczna. Więc w tym tygodniu.
Katarzyna Smuda
Doprecyzuj, co dokładnie sprawiło, że poczułaś się naprawdę doceniona? Nie chodzi mi oczywiście o takie standardowe “dziękuję”, “good job”, tylko taki moment, który był dla ciebie autentyczny. Co się wydarzyło? Co zaważyło na tym, że ten feedback był prawdziwy, szczery, miał dla Ciebie znaczenie?
Żaneta Nawrot
Wiesz co, dla mnie było ważne przede wszystkim to, że to było jeden na jeden. Nie? Że ta osoba się po prostu ze mną spotkała, rozmawiając ze mną, pytając się co słychać, jakby, co tam u mnie, jak tam moje aktualne zadania. Po czym zapytała, czy to zrobię. Zadanie, które ta osoba chciała, chciała mi zadać i powiedziała dlaczego. Dlaczego właśnie ja mam to zrobić? Jakby, co zrobiłam do tej pory takiego, że dlaczego uważasz, że ja będę najlepszą osobą w tym, co mam? Jakby wyciągnęła konkretne rzeczy, które się wydarzyły, nie? Które, na które ja wcześniej miałam wpływ, nie? I co ważne, jakby tutaj nie było też jakby, żebyśmy to powiedzieli jasno, to nie były rzeczy typu nie wiem, jakieś liczby, które się wydarzyły, nie? To było, po prostu chodziło o energię, o zaangażowanie, o podjęcie odpowiedzialności, o przygotowanie, nie? To mocno było powiedziane po prostu, co tak naprawdę było istotnego w tym, co zrobiłam, nie?
Katarzyna Smuda
Dobrze, to teraz przejdę Basiu do Ciebie. Żaneta powiedziała o swojej perspektywie, a ja chcę zapytać, jaka forma doceniania jest dla ciebie najlepsza? Czy to są właśnie słowa? Może jakieś gesty? Może na przykład publiczne uznanie? Bo ja na przykład jestem łasa na publiczne głaski i prywatnie fajnie, że mówisz mi miłe rzeczy, ale publicznie bardzo proszę mnie jeszcze łechtać. To na mnie działa. A na Ciebie?
Barbara Górnikiewicz
No dla mnie chyba ten jakby– może jakby przemyślmy tutaj tą podstawę, bo mamy pięć języków doceniania takiego poza materialnego, nie? I pierwszy to jest to taki język właśnie słów. On faktycznie działa na mnie najbardziej. Jeżeli ktoś przychodzi i mówi często, to nie musi być takie super Baśka robotę zrobiłaś fajnie. Bardziej też czasami, że dostaję jakieś nowe zadanie, oddanie mi autonomii, zaufania, właśnie pokazanie tego, że jestem gdzieś tam obdarzona zaufaniem, to jak najbardziej. Faktycznie, gdzieś tam na forum, tak jak ty lubisz i wiele osób bardzo sobie ceni to docenianie na forum. Na mnie na przykład tak nie działa. Ja się wtedy czuję bardziej zawstydzona i tak gdzieś tam bardziej wolę właśnie w cztery oczy, jak gdzieś tam podczas tej bezpośredniej rozmowy. W docenianiu ważna jest ta uważność i ta uważność widać, że dla mnie też jest po prostu bardzo istotną w budowaniu relacji. Takim jeszcze językiem, który się tu nie pojawi pewnie w czasie naszej dzisiejszej rozmowy. No to jest taki gest poklepania po plecach, przybicia piątki. Dla niektórych ludzi to też jest bardzo ważne. To też pamiętajcie w swoich zespołach, że te spotkania, które możemy zrobić z zespołami w biurze czy właśnie gdzieś tam jakąś integrację projektową. Dla niektórych osób to bardzo dużo motywacji też daje jeśli chodzi o pracę. Buduje im to relacje społeczne w pracy, powoduje, że czują się właśnie ważni, widziani. Docenianie gdzieś nie będzie nigdy może przeciwdziałać wypaleniu czy właśnie gdzieś tam tym wszystkim rzeczom, o których wcześniej Kasiu mówiłaś. Ale, ale może gdzieś faktycznie być fajnym miejscem, gdzieś, gdzie będziemy budować właśnie to poczucie tego sensu i tego, że jesteśmy widziani i mocni w pracy. I to na pewno też jest ważne pod kątem tego, gdzie, gdzie jesteśmy, nie?
Katarzyna Smuda
Zwróćcie uwagę, jak ogromne znaczenie może mieć zwykła obecność w biurze, szczególnie dla osób, które na co dzień doświadczają samotności. Nie chodzi tylko o pracę z biura, ale kontakt z tym drugim człowiekiem. Dla kogoś, kto nie ma żadnej bliskiej osoby, z którą mógłby się podzielić codziennością, nawet krótka interakcja może być czymś ważnym, dobrym. A przypominam, że statystyki mówiące o poczuciu samotności wśród młodych, ale też starszych, pikują w górę. Są osoby takie jak ja, które lubią dużą ekspozycję społeczną, ale są też takie, które po prostu potrzebują krótkiego kontaktu, który już wystarczy, żeby poczuły, że są częścią jakiejś grupy. No i wtedy dzieje się coś prostego. Ktoś po udanym callu, po jakimś dobrze wykonanym zadaniu rzuca na spejsie z uśmiechem “o, tutaj Œive me the highest of the highest of the feelve”. Niby nic. Żart. Gest. Moment. Ale dla tej osoby to może być punkt zwrotny dnia, a myślę, że nawet tygodnia. Bo my nie wiemy, z czym mierzą się ludzie dookoła. Bo być może ludzie wokół nas żyją w takiej ciągłej ciszy, której my nie widzimy. I nasze uznanie, nasze docenienie, nasze pozytywne słowo może naprawdę bardzo dużo takiej osobie zrobić.
Żaneta Nawrot
Ja mam na to dane. Ja mam na to dane, bo między, między innymi w tych badaniach, które tam prowadzi Harem Institute. Oni prowadzą też raport siłę doceniania. Tam właśnie pytają mnie o to, co daje ci docenianie, czyli właśnie takie przybicie piątki, takie poklepanie po ramieniu czy po prostu podziękowanie. Konkretnie jadąc od góry, jakby abstrahując, że motywuje to do dalszej pracy. Czują ci ludzie, że czujemy, że praca jest dostrzegana, ale takie docenienie podnosi naszą samoocenę i chroni przed wypaleniem. Bo widzimy sens tego, co robimy. Po prostu nie. I czujemy to jako szacunek do nas. Po prostu. Czy to będzie piątka, czy to będzie wystawienie publiczne. Chwała i splendor. Nie, no to tak, to są na to dane. Faktycznie ludzie budują to pytanie. My odpowiadamy na to, że tak, faktycznie czujemy się zauważeni, nie? Tak.
Barbara Górnikiewicz
A im bardziej czujemy się zauważeni, jak to docenianie jest jeszcze konkretne, czyli gdzieś mówimy, za co konkretnie daną osobę doceniamy, że nie mówimy słuchaj, no dobra robota, tylko mówimy, że doceniamy ten, tą drogę, ten wysiłek, który doprowadził nas do tego celu sukcesu czy zrealizowanego zadania. Nie zawsze to musi być sukces, który musimy docenić.
Katarzyna Smuda
Basia czytasz mi w myślach. Właśnie o to chciałam zapytać. Czy mamy tendencję do tego, że doceniamy tylko wtedy, gdy ktoś osiągnie sukces? Czyli właśnie dowieziony projekt, świetny wynik, nie wiem, dobrze poprowadzony call. Wtedy pojawia się pochwała. Ale co z sytuacjami, kiedy nam nie wyszło? Kiedy włożyliśmy masę pracy w jakiś jakiś projekt? No ale nie wyszło. Wydarzyło się mnóstwo rzeczy zewnętrznych, wewnętrznych. Ktoś włożył zaangażowanie, serce i nic.Właśnie. Czy potrafimy wtedy powiedzieć: kurczę, zrobiłeś kawał dobrej roboty. Nie udało się, ale widzę, ile cię to kosztowało. Czy mamy w sobie taką gotowość, żeby docenić drogę, a nie tylko wynik? Robimy to w ogóle? Potrafimy tak?
Żaneta Nawrot
Potrafimy. Jak zwracamy na to uwagę, to myślę, że potrafimy. Jest nam oczywiście łatwiej. Mi się tak wydaje, że mnie kiedyś było łatwiej. Jak dowieźliśmy, no to dowieźliśmy, świętujemy, nie? Po czym wiele razy nie dowieźliśmy na przykład w projekcie. Albo spóźniliśmy się z czymś faktycznie. Ale kurczę, ile drogi wykonaliśmy po drodze, nie? Ile żeśmy się rzeczy nauczyli, ile nowych rzeczy odkryliśmy, ile włożyliśmy w ogóle naszej energii. Dzięki temu na przykład będziemy szybsi, szybsi następnym razem albo będziemy lepsi, albo uda nam się coś robić bardziej efektywnie. I to trzeba właśnie doceniać, bo wiele razy nam się potknie ta noga, wiele razy nie dowieziemy na czas albo, albo coś innego się wydarzy, na co w ogóle nie będziemy mieli wpływu. I tych liczb czy tych norm nie osiągnęliśmy. No ale ta droga jaka była, jaka ona była piękna i ile rzeczy się wydarzyło, nie? Trzeba to zauważać. Trzeba mieć na to uważność. To jest to, o czym Asia już wspominała. Po prostu uważność. To, co się wydarzyło, ok, dobra, jakby to jest jedna rzecz, co się nie udało, to jest retro, ale co się udało, kurczę, piąteczka! Jakby, zobaczcie, ile zrobiliśmy, mimo wszystko się nauczyliśmy dzięki temu.
Katarzyna Smuda
A powiedzcie proszę, bo są osoby, którym zauważanie i docenianie innych przychodzi naturalnie, ale są też takie, którym no jest z tym trudniej. Na przykład dlatego, że są bardzo zadaniowe i są skoncentrowane właśnie na tych taskach, a nie do końca na ludziach. Albo po prostu tak mają, nie zauważają, nie reagują spontanicznie, nie czują się w tym pewnie.
Czy mogłybyście podpowiedzieć, jakie może rytuały doceniania? Takie codzienne, proste, można nawet trochę automatycznie wdrożyć, żeby mimo wszystko budować, budować tą kulturę doceniania. Co sobie można tak jakby obudować wokół swojego dnia pracy? Może wrzucić jako zadanie, które będzie wartościowe, nawet jeśli nie wynika z naturalnego impulsu.
Żaneta Nawrot
Basia, chcesz zacząć? Mogę ja.
Barbara Górnikiewicz
Ja czekam, aż ty zaczniesz.
Żaneta Nawrot
Dobra. Mamy taki przykład z ostatnich warsztatów, bo prowadzimy też ostatnimi czasy warsztaty dla people menedżerów właśnie z doceniania. I jednym z popularnych, z popularnych takich tipów, który się pojawia, to jest po prostu wbijcie sobie w kalendarz czasu na docenianie codziennie taki reminder nawet na pięć, siedem minut, przy piciu kawy, przy jedzeniu śniadania czy tam przy zamykaniu Outlooka. Siedem minut na docenianie, żeby się zastanowić, czy coś takiego się dzisiaj wydarzyło. Wśród, wśród ludzi, z którymi pracuję, wśród kolegów, z którymi coś robiłam. Po prostu siedem minut zastanowić się, czy coś takiego fajnego dzisiaj faktycznie było. Zawsze jest. Jak dla mnie zawsze jest jakiś powód do docenienia, jakby tu nie trzeba szukać. Docenić można zawsze. Siedem minut na docenianie i po prostu docenić. Napisać nawet wiadomość. Zostawić pustki ta koleżance, koledze obok, nie? Napisać na Teamsach, może wysłać jakąś informację? Może maila? Może? Może zadzwonić na minutę i powiedzieć hej, dzięki za coś, nie? To taki popularny tip ostatnio z naszych warsztatów, powtarzający się.
Barbara Górnikiewicz
Jeszcze, bo faktycznie w tej pracy naszej, jeżeli jesteśmy tu w takim szerokim gronie i people menedżerów, i engagement menadżerów, no mamy bardzo dużo tych zadań, jesteśmy mocno obciążeni. Też dla niektórych osób bardzo fajnym sposobem na docenienie, który sobie bardzo cenią, jest spędzenie wspólne czasu. I faktycznie pewnie w dużej mierze przychodzimy do biura. Fajnie jest taką osobę chociażby na tą kawę dziesięć minut wziąć, zaproponować, pogadać, co u niej zauważyć. Właśnie troszeczkę nastawić się w tym pędzie na ten tryb uważności. To też już jest fajny moment doceniania. I teraz dla tych, którzy, którzy czują, że, że to może być po prostu niekomfortowo, to nie chodzi o to, żeby mówić wielkie słowa. To chodzi o to, żeby być z tą osobą tu i teraz. I docenianie to nie jest nic wielkiego. To może każdy z nas robić i to z bardzo małymi krokami. Czyli naprawdę to są od takich pojedynczych, zupełnie relacyjnych rzeczy. Dziękuję w czasie rozmowy. Fajnie, że to zrobiłeś naprawdę i można też nawet powiedzieć doceniam Twój wysiłek. To jest też takie słowo, które gdzieś będzie nam tutaj budowało, które też będzie powodowało, że nasze zespoły, nasi ludzie będą bardziej zmotywowani, będą też lepiej się czuć w tym miejscu pracy. Nie, że to nie tylko jest takie miejsce, gdzie faktycznie oni bardzo dużo swojego czasu, potencjału, siły oddają, ale też dostają coś w zamian. Nie, to jest dla nas jako ludzi po prostu bardzo ważne.
Katarzyna Smuda
Ja mam jeszcze taką swoją refleksję na temat doceniania. Trochę nietypową, bo skierowaną w odwrotną stronę niż zazwyczaj. No bo kiedy mówimy o docenianiu, no to najczęściej mówimy o tym, jak ważne jest docenianie naszych zespołów, pracowników, osób, którymi zarządzamy. Ale co w drugą stronę? Co z naszymi people menedżerami, naszymi przełożonymi, nawet naszymi liderami wysokiego szczebla? Kiedyś jedna z moich byłych przełożonych, z którą szczerze mówiąc nie wyniosłam zbyt wielu dobrych doświadczeń, ale powiedziała mi coś, co zapamiętałam chyba na całe życie. Nikt tak nie potrzebuje pozytywnego feedbacku jak menedżer. Do menedżera najczęściej trafiają eskalacje, problemy, krytyka, problemy. Było dwa razy problemy, bo tyle problemów do niego trafia i rzadko ktoś mówi od dołu: dobra robota. Kurde, jesteś świetnym szefem, świetną szefową. To zdanie we mnie zostało i rzeczywiście od wtedy zaczęłam częściej feedbackować swoich przełożonych. No i znowu w naszej kulturze po latach spędzonych w PRL u można powiedzieć, że pozytywne feedbackowanie przełożonych to jest nic innego jak lizusostwo. Być może. Ja się na szczęście tym nie przejmuję, bo kiedy ja widzę w człowieku kogoś empatycznego, ale też konkretnego, nienapędzanego własnym ego, to zawsze staram się napisać feedback. Takie zwykłe: doceniam jak to zrobiłeś. Super Ci poszło, świetne wystąpienie, świetne spotkanie. Dzięki, to było dobre.I wiecie, co jest najlepsze? Kiedy to robię, reakcje są często zaskakujące. Wow! Dzięki, że to napisałaś. Nie spodziewałam się. Ale to było, w tym jest zawsze sporo takiego. Co tu się wydarzyło? Ktoś mi napisał pozytywny feedback. Kiedyś jedna osoba bardzo, na bardzo wysokim stanowisku napisała mi: “Dziękuję, nawet nie wiesz, jak tego potrzebowałam”. No bo okazuje się, że ten pozytywny feedback zaczyna być chyba czymś niespodziewanym, wręcz niecodziennym. Ale ja mam wtedy ogromną satysfakcję, bo po pierwsze wiem, że wzmacniam dobre zachowania, a po drugie wiem, że zrobiłam komuś no może nawet nie cały dzień, ale przynajmniej pół godziny. I właśnie tym przydługawym, tą przydługawą wypowiedzią chciałam Was o coś zapytać. Jak recognition? Jak to klepanie po plecach, przybijanie piątki i powiedzenie, że doceniam, przekłada się na zdrowie psychiczne, na nasz komfort, na nasz wellbeing. Dlaczego to, co czasem może brzmieć banalnie, o dobra robota, jest tak ważne dla naszego poczucia bezpieczeństwa i równowagi psychicznej?
Żaneta Nawrot
Bo czujemy się widoczni. To jest dla mnie istotne, że każdy z nas wtedy ma szansę poczuć się widoczny. Nie wiemy, jak żyjemy poza pracą, poza tym, jak wychodzimy gdzieś z biura, nie wiemy, co tam się dzieje i też na to nie mamy wpływu, ale mamy wpływ na to, co robimy tutaj wspólnie. Możemy sprawić małymi rzeczami, że ktoś poczuje się bardziej zmotywowany, zaangażowany, że będzie mu się chciało po prostu, że będzie czuł, że jest wartościowy, że jest szanowany, że jest po prostu zauważony, że jest po prostu widoczny, nie? To jest to, co wspomniałaś na początku. Że jedna czwarta młodych ludzi w tej chwili czuje się samotna, nie? I to jest to, co możemy zrobić wszyscy dla siebie. Po prostu dać poczucie zauważenia sobie nawzajem, nie?
Barbara Górnikiewicz
Mhm. Docenianie to też nie tylko klepanie się po plecach, nie? To często też właśnie zachęcanie do pójścia dalej, do wyjścia trochę ze strefy komfortu poprzez właśnie realizację nowych, ambitnych zadań, poprzez to, gdy my myślimy o matko, nie dam rady, okazuje się, że mamy zupełnie te kompetencje. Nie widzimy ich często u siebie. Docenianie mocno wpływa właśnie na poczucie sensu. To budowanie pewności siebie i właśnie tą gotowość do, do też do przyjęcia innych zadań. I właśnie tego zmianu, takiego mindsetu na to, że ojej, znowu coś dostałem na to, że fajnie, mam jakąś szansę. Może nie, ale po prostu, że gdzieś mamy inne spojrzenie na tą naszą rzeczywistość w pracy, na to, że faktycznie widzimy, że to, co robimy jest widziane, jest zauważane i ma sens.
Katarzyna Smuda
Ostatnie pytanie: jakiej osoby w zespole najtrudniej jest docenić i dlaczego?
Żaneta Nawrot
Nie ma takiej. [śmiech] Po prostu trzeba być uważnym. Po prostu trzeba być uważnym i dowiedzieć się właśnie obserwując tą osobę, rozmawiając z nim, w jaki sposób ona potrzebuje i lubi być doceniona, jakim językiem doceniania ona mówi i jakim trzeba do niej mówić, tak naprawdę. I to jest tylko klucz i nie ma trudnego doceniania, jak dla mnie. [śmiech]
Katarzyna Smuda
Na koniec naszego spotkania padły jeszcze ważne pytania, które choć zadane w konkretnej sytuacji, dotyczą wielu z nas i dlatego zdecydowałam się je tutaj przytoczyć. Oczywiście osoby i konteksty zostały zanonimizowane, ale ich treść jest istotna i uniwersalna.
Jedno z pytań dotyczyło sytuacji naprawdę trudnej, kiedy jako menedżerowie zauważamy, że ktoś z naszych pracowników może być w głębokim kryzysie psychicznym, a nawet komunikuje myśli samobójcze. Co wtedy mamy zrobić? Czy powinniśmy reagować? No i jak reagować? Odpowiedź jest jasna i specjalnie dograłam ją na początku tego odcinka. Jeśli mamy do czynienia z realnym zagrożeniem życia, naszym obowiązkiem jako ludzi, nie tylko jako liderów, jest działać. W naszej organizacji mamy różne ścieżki postępowania. Te na miękko, czyli kontakt z HR Business Partnerem, partnerką, ze mną, by jak najszybciej zorganizować interwencję kryzysową, bo nie chcemy, żeby ktoś został sam ze swoim bardzo dużym problemem. No i mamy taką ścieżkę na twardo, czyli kiedy sytuacja jest poważna, że konieczny jest kontakt ze służbami ratunkowymi. I słuchajcie, nie ma nic złego w telefonie na sto dwanaście, jeżeli podejrzewamy, że ktoś chce się targnąć na swoje życie. Od tego jest policja, żeby taką sytuację zabezpieczyć. I nie chodzi tutaj już o jakieś dokumenty, formalności. Chodzi o to, żeby człowiek nie został sam, żeby dostał pomoc. To nie są łatwe tematy, ale właśnie dlatego trzeba je ciągle oswajać, by być gotowym, kiedy naprawdę trzeba będzie działać.
Kolejne pytanie, które się tutaj pojawiło, a chciałabym przytoczyć. Ono było zadane z lekkim uśmiechem, ale poruszyło bardzo ważny temat, czyli lęk przed docenianiem. A konkretnie o tym, że niektórzy z nas jako liderzy, liderki obawiają się, że to, jak doceniamy brzmi nieudolnie, że brzmi sztucznie, jak takie automatyczne good job z hollywoodzkiego filmu i że zamiast wzmacniać, tak naprawdę może zaszkodzić. To pytanie było niezwykle cenne, bo pokazuje, że docenianie nie jest dla wszystkich oczywiste czy łatwe. Odpowiedź, z którą tak naprawdę wszyscy się zgodziliśmy, brzmiała tak, że lepiej próbować dziewięć razy i za dziesiątym trafić celnie z docenieniem, niż w ogóle nie doceniać. Bo nawet nieidealny feedback ma większą wartość niż jego brak. No i kluczem jest tutaj konkret – zamiast ogólników: świetnie Ci poszło, warto zauważyć wysiłek, zauważyć, co świetnie poszło, zauważyć zaangażowanie, drogę, a nie tylko efekt finalny.Jola: I pamiętajmy nawet jeśli się boimy, że coś zabrzmi niezręcznie, nie bójmy się mówić prostego dziękuję. Albo bójmy się, ale mówmy mimo wszystko.
Mam nadzieję, że ten odcinek pełny osobistych historii i praktycznych wskazówek i ważnych definicji zostanie z Wami na dłużej. Mówiliśmy dziś o trudnych emocjach, o wypaleniu, depresji, samotności, ale też o neuroróżnorodności.
Ale mówiliśmy też o czymś bardzo prostym, co każdy i każda z nas może wdrożyć od dziś, od teraz. O codziennym, autentycznym docenianiu, bo każdy z nas potrzebuje usłyszeć: “widzę cię”, “doceniam Cię”. “Dobrze, że jesteś”. Jeśli jesteście liderami i liderkami, zastanówcie się, kto z Waszego zespołu zasługuje dziś na słowo uznania. A jeśli nie jesteście w roli liderskiej, to może właśnie Wasz lider albo Wasza liderka potrzebuje takiego uznania? Albo kolega, koleżanka z zespołu, ktoś, kto po prostu zrobił coś dobrego.
Wasze zadanie na dziś: zatrzymajcie się na chwilę i doceńcie przynajmniej jedną osobę. Szczerze? Konkretnie od serca. A jeśli ten odcinek był dla Was wartościowy, podzielcie się nim z kimś, kto też mógłby z niego skorzystać. I pamiętajcie, że zawsze możecie do nas napisać, podzielić się refleksją, pytaniem albo po prostu napisać: “Dzięki za ten odcinek”. Do usłyszenia w kolejnym. I doceniajcie codziennie, choćby po trochu, bo to naprawdę robi różnicę. 
Outro
Żeby nie przegapić kolejnych odcinków zasubskrybuj podcast Let’s Talk About Welbeing w swojej ulubionej aplikacji do słuchania podcastów. A jeśli ten odcinek Ci się spodobał, podziel się nim z koleżankami i kolegami z pracy. Niech oni też skorzystają z zawartych w nim rad. Linki do zagadnień poruszanych w odcinku znajdziesz w jego opisie.