Przejdź do Treści

podcast let’s talk about wellbeing S01E04

Odcinek 4- Czy chcemy tak żyć? – czyli jaki wpływ mają na nas social media

Media społecznościowe na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat stały się nieodłącznym elementem naszego codziennego życia. Obecnie wielu z nas nie wyobraża sobie rozpoczęcia dnia bez przescrollowania feeda Facebooka, Instagrama, czy TikToka.

I pomimo tego, że mamy świadomość, jak dużo zabiera nam to czasu wciąż nie potrafimy, lub nie chcemy nad tym zapanować.

W dzisiejszym odcinku eksplorujemy temat wpływu social mediów na nasze życie prywatne i zawodowe.

Zapraszamy do słuchania!

W rozmowie odkrywamy między innymi obszary:

  • dlaczego media społecznościowe zawładnęły naszym życiem
  • jaki wpływ wywierają social media na nasze życie, zdrowie i samopoczucie
  • czego social media nie pokazują i dlaczego
  • co to jest hejt w internecie i jak sobie z nim radzić
  • jak media społecznościowe wpływają na szerzenie nowych trendów i idei

Katarzyna Wocław – ekonomistka z wykształcenia, na co dzień pracuje jako Program Managerka w IT i powoli rozkręca swoją praktykę psychodietetyczną.

Kocha jeść i gotować, obecnie na topie jest u niej kuchnia koreańska. Zamiłowanie do psychodietetyki rozwinęła w pandemii, jako naturalne następstwo zamiłowania do psychologii, dietetyki i jedzenia.

Jej misją jest pomaganie w odzyskaniu radości i wolności w jedzeniu, poprawiając przez to Twoją jakość życia i relacje z Twoim ciałem, jedzeniem i bliskimi.

Rafał Albiński – zajmuje się zagadnieniami z zakresu psychologii poznawczej i klinicznej. Interesuje się problematyką zarządzania czasem i prokrastynacji, a także wpływem nowoczesnych technologii na codzienne funkcjonowanie, w tym uzależnieniami behawioralnymi związanymi z tymi technologiami.

Na Uniwersytecie SWPS prowadzi zajęcia z zakresu statystyki i metodologii badań psychologicznych (na studiach prowadzonych w języku polskim i angielskim). Pełni rolę koordynatora kierunku psychologia w języku angielskim.

Prowadząca podcast: Katarzyna Smuda

Podcast Capgemini Polska

Produkcja: Cleverhearted Showrunners

Linki do polecanych materiałów:

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4870813/uzaleznienia-2-0-dlaczego-tak-trudno-sie-oprzec-nowym-technologiom

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5025700/reguly-na-czas-chaosu

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4870518/ludzie-przeciw-technologii-jak-internet-zabija-demokracje-i-jak-ja-mozemy-ocalic

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4943329/wiek-kapitalizmu-inwigilac

Katarzyna Smuda: Nasza wyobraźnia jest cały czas przebodźcowana. Zewsząd płyną do nas strumienie komunikatów. Mają dawać nam przyjemność, no ale jest to brutalna przyjemność. Przez nie, wykonywane czynności pochłaniają nas bez reszty. Tracimy poczucie czasu, ale nie ma w tym żadnego wysiłku, to taki hipnotyczny trans scrollowania. Jest w tym też coś uzależniającego. Taki rodzaj pozyskiwania przyjemności, to pewnego rodzaju fast food dla mózgu. Po drugiej stronie są rzeczy, które dają nam poczucie głębokiej satysfakcji, ale wymagają wysiłku. Na przykład doskonalenie się w sporcie, czytanie długich powieści, czy na przykład nauka języka. Podobnie w pracy. Jeśli ciągle jesteśmy bombardowani mailami, wiadomościami na komunikatorach, a w przerwie jeszcze scrollujemy ekran, to jak mamy się skupić na solidnym wykonaniu zadań. Paul Bloom, któremu zawdzięczamy ten punkt widzenia, w grudniowym numerze Znak-u powiedział – “Nie jestem pewien, jaki byłby świat, gdyby Leonardo da Vinci, Sokrates, czy Shakespeare mieli dostęp do YouTube lub Twittera”. Powiedzmy wprost. Każdy miewa trudne momenty. Co robić, żeby sobie z nimi poradzić? “Let’s talk about wellbeing”, to podcast Capgemini Polska, a ja się nazywam Katarzyna Smuda. Facebook powstał w lutym 2004 roku, a polska wersja tego serwisu pojawiła się oficjalnie w 2008 roku. W 2012 Facebook ogłosił, że na całym świecie korzysta z niego miliard użytkowników, a w sierpniu 2019 w Polsce z Facebooka korzystało aż 42 procent wszystkich Polaków. Idąc dalej, w styczniu 2021 roku wśród wszystkich osób, które korzystają z Internetu, z Youtube’a korzysta 92 procent osób, z Facebooka 89, z Messengera 77, z Instagrama 60, no a potem cała reszta. Wykładowca Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej Rafał Albiński, jako przyczynę tego, że szeroko rozumiane media społecznościowe tak bardzo wdarły się w nasze codzienne życie wymienia: uproszczenie i większą kontrolę komunikacji oraz możliwość poznania dowolnej osoby z dowolnej części świata.

Rafał Albiński: I też to jest też chyba to co napędza właśnie, tak jak Facebooka cały czas. Jest mnóstwo grup hobbistycznych, zawodowych, gdzieś tam też zawodowo bardziej zorientowanych, więc raz, że właśnie komunikacja i tu są tak te plusy i minusy w tym sensie, że komunikacja stała się prostsza, szybsza, ale też płytsza, bo piszemy zamiast dzwonić, jak można odpisać, czekamy aż ktoś odczyta, potem odpisze nam. To jest taka wymiana jakby, która dała nam też kontrolę nad komunikacją, czyli jak ktoś do nas dzwoni, odbieram telefon, no to jest rozmowa na żywo i wymiana natychmiast. Jak ktoś napisze, no to mogę odczytać, udać, że nie widziałem wiadomości, odpiszę, kiedy będzie mi wygodnie, czyli ja trochę narzucam tempo tej wymiany. Więc to też nam bardzo sprawiło, że w tym przyspieszającym świecie komunikacja stała się bardziej kontrolowalna. Coś, co kiedyś było takie właśnie chaotyczne i to było w tym fajne zresztą, ten chaos, teraz stał się kontrolowany, taki etapowy, krok po kroku: wysyłanie, odpisywanie, to bym takie chyba powody główne wskazał. No i też to, ogólnie taki dostęp do nowości różnego typu, do wiadomości z całego świata i łączność z ludźmi z całego świata, czyli właśnie ci hobbiści czy zawodowe jakieś relacje. Można z każdym, z Australii, z Ameryki, z Chin, nieważne, te granice zniknęły. Nagle można było w ogóle jakoś łączyć, czy jakieś Skype, nie Skype, a nawet pisząc, tak? Po prostu pisząc, komunikując się. Nagle się okazało, że kliknięcie nas dzieli od kontaktu z kimś z innego kraju, co kiedyś się dzwoniło, pamiętam były te międzynarodowe rozmowy i tak dalej, koszty kolosalne,  nagle to zniknęło. 

Katarzyna Smuda: Początki naszej fascynacji mediami społecznościowymi dotyczyły tego, że mogliśmy się ze wszystkimi spotkać, poznać. Największym hitem na początek, to było odszukiwanie starych znajomych ze szkoły przez Naszą Klasę. Obecnie social media rozwinęły się w stronę reklam, płatnych gier, no i ogólnego monetyzowania tego, że my się czymkolwiek interesujemy, a te mega rozbudowane algorytmy stworzyły coś, co stało się globalnym, cyfrowym, olbrzymim biznesem zarabiającym na tym, że użytkownicy spędzają w nich swój czas.

Rafał Albiński: Kiedyś taki właśnie mną wstrząsnął, był taki komentarz, że dla Facebooka użytkownik to nie jest klient, to jest towar. Klientem są firmy, które sprzedają reklamę. I tak samo, czy Facebooki, czy Instagramy, czy inne, oni jakby dają nam wiele, ale to nie jest za free. Jest takie hasło, że “There’s No Such Thing as a Free Lunch”.  Tak samo tutaj. Dostajemy rzeczywiście sporo i też chyba to w naszej rozmowie ma być takim tematem przewodnim, że to jest pewne narzędzie, które nam daje możliwości, ale jak każde narzędzie – można go używać w trafny, użyteczny, wartościowy sposób bądź dać się wciągnąć właśnie w jakieś płatne gry czy dodatkowe usługi. Więc faktycznie ten element reklamowy jest wszechobecny i to nie raz reklamy mnie bardzo irytują, wyłączam, “nie pokazuj”, one wracają tak, czy siak. Tym płacimy de facto za korzystanie. Nie ma opłaty finansowej wprost, ale naszą uwagą, naszym czasem, kliknięciami. Więc tutaj chyba warto mieć taką też jak myśląc o tym jaką rolę te media w naszym życiu pełnią, na ile chcemy właśnie dać się tak sobą handlować różnym firmom i przede wszystkim ile oddajemy danych, tak. To jest ten temat taki też no jak pomyślimy ile razy Google wie, czy Facebook wie, to jest to przerażające i na ile my chcemy się tym dzielić rzeczywiście, bo każde kliknięcie jest zapisywane, to już to są fakty, to nie są teorie spiskowe, bo tak działają te firmy. Tu chodzi o zbieranie danych, analizę milionów informacji o naszych hobby, zainteresowaniach, więc to jest też taka, coś co może dać nam taki dystans – “Hm, czy ja na pewno chcę tak głęboko w to wejść i właśnie stać się towarem, który dla firmy jest sprzedawany, dzielony, udostępniany?”. To też daję trochę dystansu fajnego. 

Katarzyna Smuda: W jednym z artykułów na temat wpływu social mediów na nasze samopoczucie znalazłam określenie – “W naszym kierunku nieustannie dzień po dniu, godzina po godzinie, transmitowane jest pasmo nieustannego szczęścia”. No i jest w tym sporo prawdy, ponieważ przeglądając relacje znajomych, a także nieznajomych, dostajemy mnóstwo obrazów, które dotyczą różnych form na przykład spędzania wolnego czasu, czy spożywania idealnych posiłków. Wszystko to opakowane jest w tonę filtrów i efektów specjalnych, które każde z tych zdjęć wyciągają do rangi sztuki fotograficznej. Te obrazy budują w nas przekonanie, że ci wszyscy ludzie w tym swoim życiu robią tyle rzeczy, a ja tak nie mam, więc może to ze mną jest coś nie tak. Psychodietetyczka Katarzyna Wocław twierdzi, że wpływ tego pasma nieustającego szczęścia na nasz wellbeing może być bardzo różny, ale zasadniczo jest on bardzo negatywny.

Katarzyna Wocław: W „socialach” bardzo często widzimy takie bardzo wyidealizowane sylwetki, bardzo wyidealizowane miski, które ludzie jedzą, jakieś wiesz, wszystkie filmiki z cyklu – “Hm, to jest to, co jem w ciągu dnia”. I widzisz laskę albo chłopaka, który zaczyna dzień od zielonego smoothie z bio jarmużu, na obiad je odrobinkę ryżu, warzywka i kurczaczka oczywiście bez tłuszczu i tak dalej i Ty sobie budujesz tą taką myśl w głowie, że jak też się tak będziesz odżywiać, to będziesz miała taką sylwetkę.

Rafał Albiński: Temat rzeka jak to psycholog powiem, to zależy oczywiście, bo być może można by zidentyfikować grupy bardziej podatne, takie właśnie bardziej niepewne siebie. Więc osoby, które widzą siebie jako jakieś słabsze, jakieś gorsze, mogą bardziej chłonąć, ale też na nie to wtedy może gorzej wpływać taki obraz tego pasma szczęścia. U osób, które są tak bardziej pewne siebie, szczęśliwe, no to pewnie to jak po kaczce spłynie tak zazwyczaj. Chociaż no pytanie właśnie, czy jak tego by było, nie wiem, sto, dwieście, trzysta takich komunikatów, czy taka myśl w głowie się pojawi, że – “A czemu ja tak nie robię, co? Niby mam takie fajne życie, ale ten tu pojechał gdzieś tam”. 

Katarzyna Wocław: Dodatkowo w czym social media jeszcze nie pomagają? To jest to, że my widzimy co do zasady ładnych ludzi, którzy nam pokazują swoje sukcesy. No bo mało jest skąd i na szczęście coraz więcej, ale mało jest osób, które pokazują te takie słabsze dni, pokażą się bez makijażu, bez filtra. Więc tu widzisz wysoce przefiltrowaną osobę z wysoce przefiltrowanym kontentem, który Ci pokazuje jakie jej życie jest fantastyczne i super. Więc tak na prawdę widzisz 3 minuty, a Ty patrzysz później na siebie w lustrze i mówisz – “Może jak schudnę te 3 kilo, to też pojadę w taką podróż, nie wiem, na Bali na miesiąc i będę mogła gdzieś pojechać”. Więc zasadniczo dosyć słabo.

Katarzyna Smuda: Osobiście jestem zwolenniczką takiej postawy, którą można by określić pochwałą nudnej codzienności i takiego bycia zwykłym. Martyna Wojciechowska często to podkreśla jako bycie good enough i to jest dokładnie to. Z drugiej strony, widzimy celebrytów, aktorów, czy po prostu osoby znane, które wrzucają w „sociale” zdjęcia, na których pokazują swoje boskie ciało, nad basenem z jakimś produktem do sprzedania, a zdjęcie oczywiście jest zrobione tak niby przypadkiem. Tak na prawdę pewnie za tym stoi wiele godzin przygotowania, często lata wyrzeczeń, ciężkiej pracy, no także sztab ludzi, którzy nad tym pracują, o czym już wspomniani celebryci nie mówią i dla mnie ten poziom fałszu jest po prostu nie do zaakceptowania.

Rafał Albiński: Kto z normalnie pracujących ludzi z rodzinami, to miałby czas spędzać regularnie ileś godzin po to, żeby… godzinka wystarczy na taki fajny wygląd codziennie, czy ileś w tygodniu, ale taki już Instagramowy no pewnie ileś godzin dziennie treningu, plus odżywiania, plus pilnowania, to jest rzeczywiście praca na pełen etat i to się nam sprzedaje, że “aaa, tak po prostu można, zobacz, ja tak mogę, a więc Ty też możesz”. Tylko no właśnie. Jakie Ty masz zasoby, jakie Ty masz wsparcie, nie wiem, jakiś tam catering – nie catering najlepszej jakości, czy trener osobisty, czy po prostu czas właśnie, czas, który normalni ludzie, właśnie żyjący fajnym życiem również, po prostu mają rodziny, mają zajęcie. Więc to jest też istotne dokładnie, znaczy nie ma tego kontekstu, jakby widzimy, to jest ta pułapka, że my widzimy ten finał. O ile w ogóle jest prawdziwy, to inna sprawa, ale załóżmy jest prawdziwy, to widzimy finał właśnie, czyli ten jacht, no fajna sprawa, ale też taką czytałem książkę ostatnio “Five next moves” chyba się nazywała, i tam o tym było, że wybieramy sobie karierę, w tym sensie, ile jesteśmy w stanie jakby tego bólu też znieść, że bycie tym milionerem, no ono pewnie jest możliwe dla wielu z nas nawet w jakichś tam biznesach różnych, ale to jest kolosalny wysiłek, to jest kolosalny stres, to są nieprzespane noce, to jest ciągłe napięcie, to jest, nie wiem, zawały serca, brak czasu na rodzinę, to jest praca po 18-20 godzin na dobę i jak ktoś, kto kupuje z całym tym pakietem, to super, jak to mu pasuje, to proszę bardzo, ale my wiesz, chcielibyśmy zobaczyć z Instagramów i innych fajnych zdjęć, jakby ominąć tę część ciężkiej pracy 18 godzin na dobę i ja już ten jacht poproszę, bo jest taki fajny albo ten apartament nad morzem, bo to widzimy, a nie widzimy właśnie u tych osób, u tych, które pokazują prawdę o sobie, nie widzimy tych lat ciężkiej pracy przypłaconych często wielkimi innymi kosztami, jakby właśnie osobistymi, rodzinnymi, zdrowotnymi, tego nie widać. 

Katarzyna Wocław: I weź pod uwagę jeszcze, że ciało pracuje, więc jak ta influencerka sobie siedzi nad tym basenem, widzisz jako ona ma taką ładną klepsydrę, bo na przykład zdjęcie jest z tyłu i to słońce pięknie pada, tak naprawdę, to jak Ty ułożysz swoje ciało, ma duży wpływ. I to, że na przykład nie widzisz cellulitu na tym zdjęciu u tej dziewczyny, to nie jest wynik tego, że ona tego cellulitu nie ma, bo tak naprawdę większość osób go ma, tylko albo tak ułożyła ciało, albo narzuciła jeszcze sobie filtr photoshopowy, albo cokolwiek innego i wymazała sobie rzeczy, które się jej nie podobały. Więc tak jak mówisz, jak Ty usiądziesz przed tym lustrem swoim w domu, nie masz wiedzy jak ułożyć swoje ciało, tak żeby udo było ładnie napięte, a paluszki wyglądały na palce jak u baleriny, to nigdy to nie będzie tak ładnie wyglądało.

Rafał Albiński: To też taka ciekawostka, pewnie słyszałaś, że są takie w Stanach firmy wynajmujące samoloty, że samolot stoi na lotnisku, przyjeżdża instagramer, wchodzi, robi sobie sesję zdjęciową i wychodzi. To nie jest jego samolot, o czym zapomina wspomnieć w swoich oczywiście przekazach, ale to też jest biznes w tej chwili, czy samochody się wynajmuje pod takie różne przekazy. Więc to jest też istotne, że to są bardzo często, nie zawsze oczywiście, ale bardzo często fałszywe przekazy. Więc to, co ludzie rzekomo robią, tak naprawdę tego nie robią. I my, znaczy nie dość, że nam to podkopuje jakieś takie poczucie wartości, czy tak podaje w wątpliwość nasze życie, to bardzo często jeszcze się dzieje w sposób no fałszywy, bo to są komunikaty celowane, czy kupowane de facto, żeby znów coś sprzedać, szkolenia na przykład – “Kup moje szkolenia, będziesz miał taki samochód jak ja” na przykład, tak, gdzie gość siedzi w piwnicy u swojej mamy i tam produkuje te szkolenia, a wynajmuje samochody, żeby wyglądało to ładnie.

Katarzyna Smuda: Tak jak powiedziała Kasia, w mediach społecznościowych przeważnie oglądamy ładnych ludzi. I choć zaczyna się to zmieniać, wciąż kanonem piękności są ludzie szczupli. Wciąż w naszych głowach zakorzeniane jest przekonanie, że człowiek zdrowy, szczęśliwy i odnoszący sukcesy, to człowiek szczupły. Tym samym powstaje w nas taka potrzeba dodatkowo wzmacniana przez media społecznościowe. Potrzeba obsesyjnego dążenia do szczupłości. Dlaczego to, że chcemy być szczupli jest dla nas tak ważne?

Katarzyna Wocław: Jak popatrzysz sobie nawet na bajki dziecięce, nie, to każda królewna, każda dobra postać w tych bajkach zawsze była szczupła i ładna. Rozmawiałyśmy też o syrence Ariel i Urszuli. Urszula, która jest pokazana jako ta taka wręcz straszna, wredna, duża ośmiornica, a syrenka Ariel to jest ta niewinna, ładna, szczuplutka z klepsydrą, więc to jest jedna rzecz. Druga rzecz, myślę, że ideał piękna, który nam się wpaja od zawsze. I te ideały piękna się zmieniają przez lata. Był czas, kiedy większe kobiety były jakby bardziej w trendzie, teraz jest czas, kiedy szczupłe ciała są w trendzie. I przez to narracja w społeczeństwie się robi taka, że no nie, to jak jesteś szczupła, to na pewno jesteś zdrowa i o siebie dbasz, bo znowu, nie widzimy wszystkiego, nie widzimy chorób, nie widzimy, jak się ci ludzie czują. Więc masz tę taką narrację, jesteś szczupła- jesteś zdrowa, jesteś szczupła- odnosisz sukcesy, jesteś szczupła- zasługujesz na więcej. Jak se zostawisz sobie z tą narracją z drugiej strony, jesteś gruba- pewnie za dużo żresz, jesteś gruba, bo się zaniedbałaś, w ogóle nie nadajesz się do niczego, bo jesteś gruba, jak w ogóle mogłaś się tak dopuścić. Tu też zupełnie odrzucamy ten temat, że raz, nie każda osoba, która ma nadwagę albo jest otyła, w cudzysłowie zasłużyła sobie na to paczkami chipsów, no bo to często jest choroba. Czasem jest to choroba fizjologiczna, czasem jest to choroba o podłożu psychicznym, ale dalej jest to choroba. Zupełnie nie patrzymy na temat, że otyłość jest chorobą, a nadwaga nie jest chorobą. To w ogóle jest po prostu stan. Co więcej, pojawiają się co jakiś czas badania, które mówią, że delikatna nadwaga może być nawet dla nas zdrowa, bo na przykład lepiej śpimy, bo lepiej sobie radzimy z infekcjami, ale o tym w ogóle się nie mówi. Mówi się tylko o tym, że: hej, jak jesteś szczupła, znaczy, że masz kontrolę nad swoim ciałem, masz kontrolę nad tym, co robisz, zasługujesz na więcej, jesteś dobra, jesteś obiektywnie dobrym człowiekiem. 

Katarzyna Smuda: Nie od dziś wiadomo, że w krajach demokratycznych mass media pełnią funkcję czwartej władzy. Czyli kontrolują decyzje rządu, komentują rzeczywistość i kreują opinię publiczną. Media społecznościowe jako nowocześniejszy element masowej komunikacji idą nawet krok dalej. Nie tylko komentują to, co się dzieje na świecie, ale również same przyczyniają się do tworzenia nowych ruchów i trendów społecznych często oznaczanych odpowiednimi hashtagami. Jednymi z dość mocno rozprzestrzeniających się w ostatnim czasie są hashtagi dotyczące ciałopozytywności i ciałoneutralności. Oczywiście jak to zwykle bywa z nowymi ideami, najczęściej okazują się niezrozumiane, a z tego powodu hejtowane.

Katarzyna Wocław: Ciałopozytywność i podejście do ciała takie, że akceptujesz ciało, jakim jest i jesteś wdzięczna za to ciało, co nie znaczy, że nie chcesz z tym ciałem nic zrobić. Bo to, że coś akceptujesz i jesteś na przykład wdzięczna za to, że i doceniasz swoje ciało, to nie znaczy, że nie chcesz na przykład schudnąć albo to nie znaczy, że przestajesz chodzić na siłownię, jeśli na nią chodziłaś albo nie zaczniesz jakiegoś wysiłku. Ale to znaczy docenienie swojego ciała, niekaranie swojego ciała, niebycie przemocowym wobec swojego ciała. Bo nie wiele osób sobie zdaje z tego sprawę, że głodzenie też jest przemocą. A ciałoneutralność jest podejściem do ciała w sposób neutralny. Nie jesteś ani dobra, ani zła. Po prostu jesteś. Problem z ciałopozytywnością, choć ja uważam, że to nie jest problem, ale problem z ciałopozytywnością ogólnie w narracji jest taki, że wszyscy mówią, że to jest wymówka dla otyłych, wymówka dla grubych, że to jest propagowanie, usprawiedliwianie otyłości, propagowanie grubości, wychwalanie tego, że bycie grubym, czy bycie otyłym też jest fajne i to jest coś, co mnie straszliwie denerwuje, bo jedyne, o co w tym chodzi, to jest po prostu zaakceptuj swoje ciało. Podejść do niego z poziomu życzliwości, doceń, że ciało się zmienia, doceń to, co robimy w ciągu dnia. Nawet jak siedzisz cały dzień na tym tyłku, no to siedzisz na tyłku, nie siedzisz w powietrzu. 

Katarzyna Smuda: Dużo mówi się o tym, jak zły wpływ mają na nas media społecznościowe. Zresztą sami o tym tutaj w tym podcaście mówimy, ale to tylko jedna strona medalu. W 2004 roku zadebiutował pierwszy sezon popularnego na całym świecie serialu “Doktor House”. W jednym z odcinków House przyjął na oddział dziewczynkę, która była okropnie gruba, oczywiście w mniemaniu głównego bohatera, który określał ją jako chorobliwie grubą, chorobliwie otyłą i razem z zespołem wytykali jej tę otyłość przez cały proces leczenia. Okazało się, że dziewczynka miała guz, który wpływał na jej poziom hormonów. Kiedy została wyleczona, schudła. Wyglądała pięknie, fantastycznie, rewelacyjnie. Oglądając ten odcinek niedawno, w 2022 roku, z trudem przez niego przebrnęłam. Myślałam, że mnie jasny szlag trafi. Oczywiście na podejście i zachowanie House’a. A pamiętam, że oglądając ten odcinek pierwszy raz te lata temu, nie zrobiło to na mnie w ogóle wrażenia. Jest to co prawda anegdotyczny, ale jednak dowód na to, że pewne trendy się przenoszą i co prawda świat pędzi do przodu, ale dzięki temu też te dobre trendy również szerzące się w mediach społecznościowych mają szansę pędzić razem z nim. Z mediów społecznościowych codziennie korzystamy my, dorośli, ale korzystają z nich i to chyba zdecydowanie bardziej intensywnie także nasze dzieci. Skoro nasze pociechy mają dostęp do Internetu w zasadzie od początku swojego życia, nie powinny mieć żadnych problemów z funkcjonowaniem w nim, no na przykład takich, jakie my mieliśmy, kiedy ten świat cyfrowy dopiero powstawał. I chociaż z technicznego punktu widzenia jest to prawda, to pojawiają się psychologiczne wyzwania, które dla nas te kilkanaście lat temu nie były problemem. Na przykład Instagram zamówił badanie, z którego wyniknęło, że media społecznościowe wpływają dość znacząco na obniżoną samoocenę młodych użytkowników. Jak zatem powinniśmy pracować z naszymi młodszymi i starszymi dziećmi w kontekście przekazów, które płyną z social mediów?
                                                                            
Rafał Albiński: Jednym słowem rozmawiać – może banalne to się wydaje, ale być takim trochę tłumaczem tej rzeczywistości, bo dziecko po prostu nie rozumie, znaczy jak widzi tego, bo mówiliśmy o tych samolotach, o wynajmowaniu, no dziecko nie ma nawet szansy się tego dowiedzieć za bardzo, bo skąd się dowie, że to jakiś ulubiony milioner osiemnastonastoletnich naprawdę właśnie mieszkał w tej małej piwnicy i wynajmuje samochód, żeby się ładnie nagrać. I oni to kupują bezkrytycznie, znaczy oni, w sensie dzieci. Im młodsze, tym bardziej. Tutaj rzeczywiście jest takie wyzwanie dla rodziców kolosalne, bo kiedyś byli rodzice i grupa rówieśnicza. Były takie dwa ze sobą się zmagające źródła wiedzy, nawyków, a dziś dochodzi Internet i tam są bardzo różni ludzie. Wszyscy łącznie z wszystkimi skrajnościami i z jednej, i z drugiej strony tego normalnego rozkładu, więc jakby no mamy pecha, i jak tylko trafią na taką osobę, no to są bardzo silne komunikaty, przekonujące, z dużą pewnością przekazywane i dziecko nie potrafi tego sfiltrować, więc tu można dyskutować na ile warto kontrolować te social media, to już pewnie indywidualna kwestia różnych rodzin, ale głównie rozmowa z cyklu: co Ty tam robisz? Co oglądasz? Czego słuchasz? Dlaczego to jest dla Ciebie ciekawe? Co Cię w tym interesuje? Bo też tam były chyba takie badania, coraz więcej było tych osób, które chcą być właśnie influencerem. Więc pytamy: A dlaczego? Bo to jakby może być świetna rola, na przykład edukowanie o zdrowiu psychicznym, my tak kojarzymy samochody i samoloty, ale są influencerzy, owszem, sprzedający coś, ale edukujący przy okazji w bardzo dużym stopniu, to nie musi być złe. Natomiast głównie ta rozmowa, tak powiem banalnie, ale być ciekawym, co to dziecko wyłapuje z tej sieci, dlaczego to, a nie coś innego, co go interesuje, właśnie kim by chciał być w związku z tym w przyszłości. Raczej bym nie polecał takiego strażnika więziennego “Co tam oglądasz, pokaż telefon”, bo takie mamy czasy, to chyba nie ma co się kopać z koniem, to jednak już są pewne dzieci. Komunikują się na Messengerach, na Discordach, tam mają swoje światy klasowe, szkolne. Więc odcięcie dziecka od tego pewnie zrobi więcej szkody niż pożytku. Banalnie, ale cierpliwa, spokojna rozmowa, ale też nie z pozycji takiego wszechwiedzącego, tylko partnera ciekawego co Cię tak interesuje w tym, co oglądasz, czemu akurat ten, czemu ta influencerka, dlaczego, a co z tego, co przekazują, dla Ciebie jest ważne. 

Katarzyna Smuda: Jedną z najpoważniejszych rzeczy, z którą w Internecie zmagamy się wszyscy niezależnie od wieku, płci, poglądów, jest zjawisko hejtu. Każdego dnia o dowolnej porze klikając pierwszą lepszą publikację w mediach społecznościowych możemy być pewni, że w komentarzach wyleje się fala negatywnych określeń, wyzwisk, złości, wrogości i nienawiści. Jednym z powodów takich zachowań jest złudne poczucie anonimowości, bo tak naprawdę w sieci nikt nie jest anonimowy, ale jednak zdecydowanie łatwiej jest napisać w komentarzu kilka obraźliwych słów, niż zrobić to w świecie rzeczywistym. Niestety aktualnie nie mamy zbyt wielu mechanizmów, które byłyby w stanie, jeśli nawet nie zatrzymać, to chociaż znacząco ograniczyć hejt w Internecie.

Rafał Albiński: Jest wiele kampanii takie, które uczą dobrej komunikacji, jak polepszyć tę komunikację, w sensie, żeby zniechęcić do hejtowania. I to w pewnym stopniu działa, ale mi się wydaję, że tak naprawdę na dłuższą metę patrząc po stoicku, bardzo lubię stoików, to jest takie, żeby uczyć się samemu to ignorować po prostu, że ktoś nas może obrazić tylko wtedy, gdy mu na to pozwolimy. Może nas zwyzywać od stóp do głów, a powiemy: i co z tego, znaczy, niech sobie mówi. I nic to nam nie zrobi zupełnie. Więc ja bym nawet właśnie szczególnie do młodzieży, która ofiarą hejtu może się stać, też szedł w tym kierunku. Jakby naucz się to traktować jak taki szum trochę. Ludzie są dziwni, mają prawo pisać co chcą niestety, też mogą właśnie ponieść konsekwencje, generalnie nie wiem, zgłosić na policję, czy gdziekolwiek, ale tylko wtedy Cię to zaboli na dłuższą metę jak pozwolisz, żeby to Cię zabolało. Brzmi banalnie, ale jest to proces. To jest też długa nauka takiego uniku, trochę takiego judo, że coś tam robią, tak przerzucamy tę obelgę i po prostu nie reagujemy i mówimy: o Boże, no są tacy ludzie, no jakby po co mam się tym przejmować.

Katarzyna Wocław: Przede wszystkim wiesz, no jak czytasz te komentarze o sobie, to na pewno jest to trudne. Ja zawsze jak widzę taki komentarz, to sobie myślę: a mogłeś nic nie powiedzieć. Nie wiem, ale mnie na przykład fascynuję to, że ktoś bierze swoją energię, bo to wymaga energii, klikasz “Napisz komentarz”, wymyślasz ten komentarz, więc spalasz energię w swoim mózgu, klikasz paluszkami, żeby napisać coś niemiłego. A mogłeś nic nie powiedzieć. Natomiast nie jestem certyfikowaną psycholożką, więc ciężko mi powiedzieć, po prostu tu chyba nie ma jakichś sposobów, które działają na wszystkich, ale ja po prostu tak po ludzku sobie myślę, że ktoś jest bardzo smutnym człowiekiem i to, co mówi, to świadczy o nim i o fobiach i w ogóle problemach tej osoby w stosunku do siebie, a nie do mnie. Staram się odgrodzić ten feedback od siebie głównie dlatego, że każdy ma prawo mieć swoją opinię. Znowu, nie uważam, że to jest spoko ją wokalizować w taki sposób, bardzo proszę nie, ale no to jest Twoja opinia, nie wiem, jakie Ty masz oczekiwania. A dwa i to mi pomaga, chociaż to jest takie złośliwe w stosunku do tej osoby, może nie powinno się tak mówić, ale że jak już się zdecydowałeś spalić swoją energię na mnie, to znaczy, że ten temat musi Cię boleć, więc bardzo mi przykro, że to Cię tak bardzo boli, nie? I odwracam to, a już abstrahując od tego, że w ogóle nie komentuję tych, jak mi się zdarza dostać hejterski komentarz, to już w ogóle tego nie komentuję, bo stwierdzam, że z trollami się nie dyskutuje i nie ma po co. Natomiast mi też trochę zajęło i nie, to nie jest tak, że to nie boli. To nie jest też tak, że to jest totalnie obojętnie, bo to w ogóle bardzo mocno wpływa na naszą samoocenę. I wiesz, to nie zawsze muszą być w ogóle zdjęcia, które wrzucisz na Instagramie. Wystarczy, że na przykład włączysz się do jakiejś dyskusji na grupie na Facebooku. Zauważyłam, że tam też bardzo często od argumentów takich rzeczowych, przechodzimy do argumentów typu – “Nie znasz się” albo “Lepiej zajmij się odchudzaniem”, albo coś. To jest ciężkie, bo ja mówię, ja na to tak trochę patrzę, że komuś jest po prostu bardzo, bardzo trudno w życiu i powinni się zająć swoim zdrowiem psychicznym. 

Katarzyna Smuda: Media społecznościowe. Z jednej strony złe, zabierające czas, pełne hejtu i zagrożeń. Z drugiej, oko na świat, miejsce tworzenia się i rozpowszechniania dobrych trendów, miejsce spotkań i wymiany poglądów. Jak zatem znaleźć złoty środek? Gdzie leży balans pomiędzy użytecznością social mediów a wkraczaniem w nałóg ich użytkowania? Moim zdaniem, od szukania złotego środka, ważniejsza jest uważność na siebie i swoje potrzeby, bo jeżeli teraz czuję, że muszę się odmóżdżyć, a przykładowo najlepiej odmóżdżają mnie filmy o słodkich kotkach, to dlaczego mam nie przeznaczyć następnych kilkunastu minut na ich oglądanie.

Rafał Albiński: No to mogę wrzucić taki model ABC, to jest z tak zwanej analizy funkcjonalnej, to ładnie się nazywa, rzecz prosta, chodzi o to, że mamy jakiś bodziec, a stres to jest A, po tym jest B, coś, co ja robię, żeby go redukować i C, to jest redukcja stresu, czyli jakby czuję stres, włączam te koty i stres sobie spada. To jest to, co napędza, to dlaczego my wracamy, tak samo do używek, do alkoholu też. Ten sam model. Czuję stres, piję niestety i czuję spadek tego, niestety wiemy czym to się kończy zazwyczaj. To napędza ten nawyk i tutaj jakby trochę ktoś chciał te media zmniejszyć, no to pytanie ok, znaczy mam A, to jest stres, no on zostanie. Zostawiam C, czyli chcę mieć redukcję, ja chcę być spokojny. Czy mogę zrobić coś innego w tym B, zamiast social media? Pójść na spacer, napić się herbaty, bo znów mogę postanowić, że tak, dzisiaj właśnie pół godziny i sobie włączyć timer, a mogę powiedzieć ok, skoro chcę się uspokoić, chcę mieć relaks, to nie wiem, gorąca kąpiel, czy właśnie krótki spacer, czy zabawa z dzieckiem, zabawa z psem, cokolwiek, cokolwiek innego niż social media, czyli podmieniamy to B, na nim pracujemy, czyli czynność, którą wykonujemy, to po pierwsze. A po drugie właśnie ten, jak mówisz, ten balans. No co to właściwie znaczy, no bo przede wszystkim, żeby znów nie wpaść w obsesję pytania się non stop, ale raz na jakiś czas: po co mi to jest? co ja z tego mam? co ja naprawdę z tego mam? Bo oczywiście no rozrywka, no ale ok, są różne rozrywki. Czy ta jest najlepszą, którą mogę sobie znaleźć? Być może mam jakąś pod nosem, która będzie dużo bardziej wartościowa. Spotkanie z żywym człowiekiem na przykład. Pójście do pubu, pójście do kawiarni. Więc, bo tak się sprzedaje. To jest rozrywka, to jest relaks. Tak, to prawda, bardzo tak to często działa. Pytanie, czy to jest taka jakość relaksu, jaką chcemy naprawdę, czy najlepszą, na jaką nas stać. 

Katarzyna Wocław: W ogóle coś, co Zetki robią świetnie, bo to jest generacja ta, która przyszła po nas, to Zetki w ogóle mówią – “A, nie chcę być na Instagramie, wkurzył mnie, odinstaluję na miesiąc”. A ja sobie myślę “wow!”. To zawsze jest taka ewolucja, ale trochę Zetki wzięły to, co myśmy tam sobie stworzyli z wellbeingiem, mental health’em i idą dalej z tym i są w ogóle takie wiesz, „don’t apologizing”, jak to się mówi ładnie po angielsku. No nie, no wkurza mnie, to dobra, to wyłączę, odinstaluję. Więc na pewno umiar i kontrola jest ważna. Ja bardzo lubię w ogóle tę kontrolę rodzicielską. I jeszcze teraz akurat się na iPhone przeniosłam, ale w Androidzie pamiętam, jak ten time Ci się już zbliżał, to ta ikonka była taka szara i mało śmieszna i telefon też już był mniej ciekawy. 

Katarzyna Smuda: Pandemia oraz home office niesamowicie przyspieszyły rozwój komunikacji zdalnej. Obecnie pracujemy z domu i jest nam tak wygodnie. Nie chcemy wracać do biur. Jest nam wygodnie, gdy nie musimy przechodzić całego porannego rytuału szykowania się do pracy, czy przedzierania się przez miejskie korki jadą od domu lub z pracy. I choć z początku wielu z nas miało opory, teraz czujemy się dobrze komunikując się ze sobą tylko online. Jednak wielu z nas nie myśli o tym, jak wiele ważnych aspektów życia tracimy, gdy nie podejmujemy tego wysiłku wyjścia z domu i spotkania się z żywymi ludźmi.

Rafał Albiński: Człowiek jest społeczną istotą i jakby jakoś mam głęboką wiarę właśnie po latach online, ostatniej nauki online, która jakoś tam chodzi rzeczywiście, to ciągle wierzę jednak w to, że spotkanie się w sali ze studentami jest dużo lepsze, czy nawet z pacjentem terapii też wolę jednak na żywo niż ten online. Chociaż online dużo pozwala zrobić, ale też wolę na żywo, znaczy, może to nie jest jakoś łatwo mierzalne, właściwie bym powiedział, że jakość życia, że taką szansę na budowę relacji międzyludzkich, ale też na samopoczucie, my się lepiej czujemy z innymi ludźmi, na żywo, w jednym pomieszczeniu, kiedy się widzimy, by dotknąć, jakby ta mimika jest na żywo, a nie przez kamerkę. Po prostu sobie zubażamy to nasze funkcjonowanie i mówię, to może nie być tak prosto mierzalne, że tracimy tam 20 procent czegoś. Nie, bo to pewnie no takie są tendencje, żeby wszystko mierzyć, ale nie wszystko można zmierzyć uważam i jakoś wiarygodnie, ale to jest takie po prostu uproszczenie za bardzo, zubożenie, uproszczenie, taka trochę nijakość się może wkraść czasem. Więc jak była pandemia, były takie w pandemii na przykład spotkania, picie wina tak wspólnie na jakichś tam Zoomach, ok. Był to mus, no to ok, ale jeżeli jutro zniknęło, no to już może nie róbmy tego. Chociaż znów, łatwiej jest zrobić tak, nie trzeba wyjść z domu, mogę być w tej piżamie, czy w dresie, nie muszę nigdzie jechać. Więc to jest chyba ogólnie taka ta pora online, że wszystko jest na miejscu, wszystko jest w tym telefonie, który się mieści w ręku i nie muszę się wysilać, nie muszę wychodzić, umawiać się, jechać. Na przykład się kiedyś umawialiśmy pod rotundą, tak nie wiem, o dwunastej w sobotę, nie było telefonów i się było albo się nie było. Jakby nie było możliwości – “Słuchaj jadę, jestem w korku, stoję…”. Po prostu się było dwunasta pod rotundą. Ok, do zobaczenia. Więc wtedy było takie zaufanie jakieś, a tutaj no też telefon nam pozwala się łatwiej z czegoś wycofać, no bo właśnie – “Oj, boli mnie głowa, oj słuchaj no nie dam rady”. Ktoś na nas czeka i pisze: oj nie mogę, bo nie wiem, bo stoję w korkach, albo coś tam. Kiedyś po prostu trzeba było przyjść. Padało nie padało, czy dobrze, czy źle, umówiłem się, muszę pojechać. Więc to jest taka, trochę takie wygodnictwo się może wkraść, więc też warto się pytać, czy ja tak chcę żyć. Wygodny, nie zawsze znaczy wartościowy. Szczególnie w przypadku od Internetu, social mediów. To jest szybkie, tanie, trochę jesteśmy właśnie towarem niestety, ale to inna broszka. Szybkie, tanie, ale takie jakby, taki nie wiem, taki fast food, o, tak dobrą metaforą, takiego fast foodu, który jest od ręki, jest tani, ale coś tam daje niby. Nie umrzemy, w sensie, że nas odżywia, ale to nie jest jakieś zdrowe odżywianie. To jest tak jakbyśmy trochę żuli karton społecznie.

Katarzyna Smuda: Temat mediów społecznościowych jest tak szeroki, wieloaspektowy i wielopłaszczyznowy, że prawdopodobnie moglibyśmy nagrać o tym odrębny sezon. To, co moim zdaniem z rozmowy z Kasią i Rafałem jest najbardziej wartościowe, to po pierwsze, Facebook, Instagram, czy Twitter, to nie są darmowe aplikacje. Płacimy za nie naszym czasem, naszą uwagą, ale przede wszystkim informacjami na nasz temat, które pozwalają następnie dopasować reklamy. Po drugie, social media tworzą rzeczywistość i budują w nas samych oczekiwania wobec naszego życia, wakacji, zdrowia, wyglądu, czy rozwoju kariery. Zastanów się, czy chcesz tak żyć. Jeśli temat social mediów jest Ci bliski i chcesz podrążyć go dalej, na końcu odcinka znajdziesz materiały polecane przez naszych dzisiejszych gości, ale to jeszcze nie wszystko. Na koniec rozmowy zapytałam ich o to, jaki pierwszy krok w temacie pracy nad sobą w kontekście social mediów może zrobić każdy z nas po przesłuchaniu tego odcinka?

Rafał Albiński: Zainstaluj aplikację mierzącą używanie social mediów i zobacz. Zimny prysznic może być rzeczywiście zimny, ale warto. Zainstaluj, poczekaj tydzień, zobacz co Ci wyjdzie i wtedy się zapytaj, czy to jest to, czego ja chcę? Jak powiem, że tak, no to kontynuujmy, jak powiem, że nie, to pytanie, co ja mogę z tym zrobić. Gdybym chciał ściąć, to o ile? Bo to nie musi być do zera, bo to też pewna taka kara. O 15, o 20 procent. Także to rzeczywiście chyba dało jedno, a druga rzecz, no to zrób eksperyment, nie wiem, godzina bez smartfona. Wyłącz, do szuflady go, drania i idź na spacer i zobacz jak się będziesz czuł. Czy będzie lęk. Bo to jest właśnie tutaj istotne, gdyby był lęk, to już sugeruje, że to gdzieś tam głęboko weszło, ten temat. Ten telefon jest w ręku i czujemy się bezpieczniej z nim. Także taki mini eksperyment też polecam, godzinny spacer bez telefonu i zobaczyć jak się będę czuł, jak będzie jak wrócę, jaki będzie poziom lęku i tak dalej. To nie będzie łatwe. Dla wielu z nas, to jest takie właśnie – “Kurczę, ale jak to, a może go wyłączę, ale będę miał w kieszeni, ale wyłączę, wyciszę”. Do szuflady, czy tam, nie wiem, do szafki jakiejś i spacerek. Nawet półgodzinny, ale bez telefonu nigdzie wokół ani w kieszeni, ani w torbie, ani w plecaku. W domu. 

Katarzyna Wocław: Wiesz co, tylko jedna rzecz i to jest taka trochę górnolotna, ale że warto posłuchać trochę siebie i tego, co nam mówi ciało i intuicja, bo łatwo się słucha podcastów i łatwo wiesz, siedzi się i opowiada się na sucho, że – “O, no bo wiesz, jak dostaje hejt, to robię tak, a, jak zjem nachosy, to nic się nie stanie”. A dużo trudniej jest to wcielić w życie i warto wsłuchać się w siebie i po prostu być miłym dla siebie i życzliwym. Bo gdybyśmy wszyscy dla siebie samych byli bardziej życzliwi, to myślę, że świat byłby lepszym miejscem.

Katarzyna Smuda: Żeby nie przegapić kolejnych odcinków, zasubskrybuj podcast “Let’s talk about wellbeing” w swojej ulubionej aplikacji do słuchania podcastów. A jeśli ten odcinek Ci się spodobał, podziel się nim z koleżankami i kolegami z pracy. Niech oni też skorzystają z zawartych w nim rad. Linki do zagadnień poruszanych w odcinku znajdziesz w jego opisie. Nasi eksperci do dalszej edukacji polecają: po pierwsze, książkę Adama Altera “Uzależnienia 2.0 – Dlaczego tak trudno się oprzeć nowym technologiom”. Ja osobiście polecam oczywiście książkę Tomasza Stawiszyńskiego “Reguły na czas chaosu”. Oprócz tego, chętnych odsyłam do książki Jamiego Bartletta “Ludzie przeciw technologii. Jak Internet zabija demokrację i jak możemy ją ocalić”. Dla pasjonatów i bardzo chętnych, polecam książkę Shoshany Zuboff “Wiek kapitalizmu inwigilacji-Walka o przyszłość ludzkości na nowej granicy władzy”. Mówię, że dla pasjonatów i bardzo zainteresowanych, ponieważ jest to monumentalne dzieło, ale naprawdę rewolucyjne i przełomowe.